środa, 5 lutego 2014

Siewca burzy

>Czytając powieści fantasy łatwo natknąć się na książki nieźle napisane, z rozległym światem do zwiedzenia oraz herosami, od których zależą losy całej ludzkości, lecz kompletnie niewyróżniające się na tle innych tytułów, szczególnie w gatunku tak bogatym jak fantastyka. „Siewcę Burzy”, pierwszy tom sagi o nazwie „Królestwo Zmierzchu”, zaliczam właśnie do tej grupy, gdyż pomimo ciekawej końcówki, książka jako całość moim zdaniem nie zasługuje na uwagę koneserów fantasy.



Tom Lloyd do 2006 roku nie był szerzej znany jako twórca fantasy. Zmieniło się to po wydaniu jego pierwszej powieści pod tytułem „Siewca Wiatru”, która sprawiła, że Lloyd stał się rozpoznawalnym oraz płodnym pisarzem (do tej pory wydał 5 tomów swojej sagi, w przygotowaniach jest zbiór opowiadań z ze świata Królestwa Zmierzchu).
Głównym bohaterem powieści jest Isak, białooki. Białoocy to rasa stworzona na potrzeby bogów w czasie Wielkiej Wojny. Różnią się od zwykłych ludzi rozmiarami, siłą i zdolnością regeneracji, jednak to wszystko kosztem nieokiełznanego temperamentu. Isak wiedzie trudne życie w karawanie kupieckiej z ojcem, który wini syna za śmierć swojej żony. Wszystko zmienia się, gdy chłopak zostaje Wybrańcem boga Nartisa (sic!). Po ogromnym awansie w hierarchii społecznej musi zmierzyć się z zupełnie nieznanymi dla niego warunkami panującymi na dworze, gdzie politycy i szlachta nieustannie walczą o wpływy i pieniądze.
Historia nie wznosi się na wyżyny oryginalności, ale przed kompletną klęską powieść ratuje wielki, rozbudowany świat, nazywany w książce Krainami. Znajdziemy tu kilka ciekawych nacji nazywanych tu plemionami. Niestety, autor nie wykorzystał należycie możliwości, którą sobie stworzył kreując swoje Krainy, a wraz z nimi całą mitologię bóstw. Czytając pierwszy tom jego sagi poznajemy zaledwie ich niewielką część – na palcach jednej ręki można zliczyć wszystkie istotne dla fabuły lokacje odwiedzane w Siewcy. Isak z czasem przechodzi niewielką przemianę, lecz jest nadal do bólu nieskomplikowany, a jego niekontrolowane wybuchy gniewu są tak samo przewidywalne, jak nudne.
Siewca Wiatru ma sporo różnych wad, jednak to główny bohater jest jednym z najsłabszych punktów powieści. Isakowi wszystko przychodzi niezwykle łatwo. Trudno się z nim w jakikolwiek sposób identyfikować. Wybraniec jest postacią zupełnie bezbarwną i nie chodzi tu wcale o kolor jego oczu. Nie przejawia niemal żadnych uczuć oprócz nagłych wybuchów gniewu, a co najgorsze, nie ma żadnego celu. Nie dąży do podbojów, nie pragnie zrzucić z tronu swojego lorda, nie posiada żadnych gorących pragnień. Śledząc jego losy czułem się, jakbym był świadkiem wydarzeń dotyczących zupełnie obcej mi osoby, której na dodatek nie kibicuję. Aby nie było zbyt negatywnie, muszę przyznać, że końcówka książki jest zaskakująca, ale nie na tyle, abym miał ochotę sięgnąć po kolejną część.
Siewca Burzy na pewno nie jest powieścią najwyższej próby. Posiada wiele wad, które skutecznie przeszkadzają w odbiorze książki. Dodałbym jeszcze, że wątek miłosny został bardzo dziwnie poprowadzony. Amatorzy interesujących lovestory będą zawiedzeni. Wiele niedociągnięć spowodowanych jest zapewne brakiem doświadczenia autora, natomiast nic nie tłumaczy faktu, że przez połowę książki trzeba w bólach przebrnąć. Początek jest po prostu nudny, więc zapewne odstraszy wielu potencjalnych czytelników i nie dotrwają do niezłej końcówki. Owszem, kupno Siewcy Burzy może być dobrym wyborem, ale tylko wtedy, gdy nie płacimy za egzemplarz więcej niż 5-10 zł w supermarkecie, a na naszej półce „do przeczytania” zbiera się kurz o grubości kciuka.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz